2011-03-09

WIZERUNEK CZŁOWIEKA RUDEGO | Hugh Walpole


> Hugh Walpole, Wizerunek człowieka rudego [Portrait of a man with red hair]
tłum. Magdalena Lipska, il. Jerzy Duda-Gracz,
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1975 r.

2011-03-03

MODERNISTYCZNA "FEMINA RUFA" | Monika Szwabowicz


*

[…]* W modernizmie wytworzył się obraz kobiety jako istoty cielesnej, bliskiej naturze. Uaktywnił się typ femme fatale – kobiety będącej zgubą mężczyzn, reprezentujących kulturę i umysł. Jaka była ta kobieta fatalna? Kusicielska, uwodzicielska, i – jak pisze Władysław Kopaliński w Encyklopedii drugiej płci – podobna Syrenom u Homera. Albo postaciom z Arnolda Böcklina; na jednym z jego obrazów z 1887 roku u stóp skały, na której leży długowłosa, krwistoruda syrena, prześwituje w wodzie zatopione ciało jej towarzysza. Zatem zniszczenie, upodlenie pożądających ją mężczyzn – taki cel przyświeca femme fatale. Jest niczym modliszka, bluszcz. Zresztą tak też ją się nazywa: kobietą modliszką, kobietą bluszczem. Przedmiotem tych rozważań będzie jednak nie sama postać femme fatale, lecz jej karykatura. Dlaczego? Albowiem karykatura najlepiej pozwala pokazać stereotyp […].


* fragment artykułu: Monika Szwabowicz, Modernistyczna "femina rufa". O rudowłosych kobietach w powieściopisarstwie Stanisława Ignacego Witkiewicza, "Lampa", nr 8/2004, s. 12-18.

* "Lampa"


2011-03-01

RYŻ, ZYZ, KUTERNOGA WSZYSTKO KARA BOGA | Mirosław Szwabowicz




*

[…] postanowiłem* przyjrzeć się bliżej wizerunkowi człowieka rudego oraz związanemu z nim folklorowi słownemu, interspołecznemu. Spróbowałem zagłębić się w przezwiska, przekleństwa, przesądy, które dotyczą rudzielców. Cechuje je swoista „żywotność” i wariantywność [...]
[…] z pierwszymi objawami swojej „odmienności” zetknął się w przedszkolu. Tam to właśnie okazało się, iż „nosi kupę na głowie [włosach]” i jest „ruderą”. Usilnie próbowano zagasić jego „płonące kudły” wodą z plastikowych pistoletów, co przyczyniało się z kolei do „rdzewienia” włosów. Mój przyjaciel nie przejmował się tym i wszystko traktował jak dobrą zabawę wraz z innymi [zresztą tak pozostało do dziś]. Brnąc poprzez „rude kościotrupy, marchewki, wiewióry” Patryk trafił do podstawówki. Jednakże sprawa wcale nie miała zamiaru przycichnąć. „Rudy” stał się jego trzecim imieniem i często przybierał inne formy: „ryży, rdzawy, zapałka [od koloru siarki], ryżawoj, ruda małpa, ruda pała” i tak w nieskończoność. Określenia te cieszyły się dość dużym powodzeniem i rozchodziły się po znajomych Patryka niczym świeże bułeczki. Nie sprawiały może przykrości mojemu przyjacielowi, czasem nawet były poetyckie i błyskotliwe [„płomyk, iskierka”]. Problem polegał na tym, iż określały Patryka jako innego, obcego. Kiedy widział, ze spora część otaczających go dzieci szczypie się raz po raz na jego widok, co miałoby przynieść szczęście [lub zapobiec tragedii], czuł się trochę nieswojo. Słysząc na każdym kroku: „aaaaa bo rude to fałszywe” lub „..rudy, rudy rydz” [najczęściej, niestety, zapominano o dalszej części przyśpiewki: „...lepszy niż maślaczek...”], zaczął zastanawiać się, co jest z nim nie tak [...].


* fragment artykułu: Mirosław Szwabowicz, Ryż, zyz, kuternoga wszystko kara Boga, "Okolice", Kwartalnik Etnologiczny, nr 1-2/2004, s. 5-12